Ludzie zawsze zdają sobie sprawę jak wiele ich dzieli, lecz bywa, że nie zauważają, ile mają wspólnego. Kochają i nienawidzą tak samo, choć różnie okazują te uczucia. Ich odwiecznym marzeniem jest szczęście, mimo, że w każdym zakątku oznacza ono co innego. Wszyscy lękamy się śmierci, jednak jednych czeka po niej raj, zastęp dziewic, kolejne życie, wcielenie jako ptak przemierzający przestworza, spotkanie z przodkami lub bezkresna ciemność nieistnienia.
Czy gdyby tuż obok, w innej rzeczywistości, acz za nieprzenikalną granicą również istniał świat? Inny niż nasz, jednak bardziej podobny niż możemy sobie wyobrazić, świat, gdzie również żyją ludzie. Gdzie słońce wstaje na wschodzie, a wojny wybuchają o pieniądze częściej niż o idee. Jacy byliby jego mieszkańcy, jaka ich cywilizacja? Ich marzenia, plany i nadzieje?
~*~
Postaram się doprowadzić ten projekt do końca; dla samej siebie, może dla Was, jeżeli będziecie mieli życzenie zostać czytelnikami..
Dlaczego nie osadzę akcji w realnym świecie?
Pragnę poruszać tematy, oraz opowiadać o zdarzeniach, które niektórym mogą okazać się Wam bliskie, a wówczas trudno wyzbyć się emocjonalnego podejścia. Zaś nie dla mnie zabawy politykę, bo z nich wywiązują się najwyżej dyskusję, gdzie obie strony maja swe rację, a wygrywa ten, kto ma na końcu języka więcej ripost, nie racjonalnych argumentów. Pewnym motywem jest też chcę posiadania "czystego pola" - bez uprzedzeń, stereotypów, przedawnionych kłótni i zawiści, o podstawach sprzed wieków; rzeczy nieuniknionej, gdy ociera się o historię.
Każdy z nas wychowywał się w środowisku, gdzie nasiąkł pewnymi przekonaniami, te zaś zostają w nas, czy byśmy tego chcieli, czy nie. Zaślepiają w mniejszy lub większym stopniu, gdyż jedynie niewielu całkiem wyrugowało je ze swojego umysłu. Przeszkadzają też rozpatrywać pewne sprawy czysto z chłodnym, racjonalnym podejściem. Sprawiają, że zapominamy, iż ci, co stoją po drugiej stronie barykady to ludzie tacy sami jak my.
Ta postawa jest w dużym stopniu uwarunkowana przez samą naturę. W czasach prehistorycznych znaczenie słowa "ludzie" odnosiło się wyłącznie do członków plemienia. Inni byli wrogami, do których podejście nie różniło się od stosunku do niedźwiedzia, który na polowaniu może zaatakować myśliwych.
Lecz czy jest to usprawiedliwienie? Chrześcijanie powiedzieli by - pod żadnym pozorem nie, człowiek ma dusze, co odróżnia go od zwierząt. Dlatego nie powinien ulegać instynktom tłumacząc się biologią. Poniekąd się z tym zgodzę, choć nie wiem, czy jest to sprawa duszy, czy może rozumu rozwiniętego bardziej, niż u innych organizmów. Skoro nasz mózg posiada zdolności abstrakcyjnego myślenia, empatii i altruizmu, to czemu z nich nie skorzystać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz